worklesss

kiedy nie chce mi się pracować wymyślam sobie inne, bardzo ważne zajęcia.

Najstraszniejszy potwór świata

bołgus

Rozdział pierwszy: w którym poznajemy głównego bohatera i dowiadujemy się co i jak

Posłuchajcie historii o Bołgaczu – najstraszniejszym potworze świata. Tak strasznym, że kiedy się o nim mówi ludziom od razu wyskakuje gęsia skórka i każdy nawet najsmaczniejszy kąsek (nawet jeśli jest to chleb z masłem) przestaje smakować. Mówią o nim, że jest królem potworów, najgorszym z najgorszych. Mówi się, że porywa ludzi i bydło, że wywala śmieci ze śmietników, łapie psy za obroże i zaplątuje je w kolczaste krzaki, że zjada martwe ludzkie ciała a w nocy łapie dzieci za nogi i wywraca je na ziemie.

Bołgacz jest wysoki, chudy i patykowany. Ma spiczasty, lekko zakrzywiony dziób, ostre pazury i nogi przypominające narty biegowe, na których potrafi zimą i latem przemieszczać się z dużą szybkością.

Kiedy napotka ludzi, wszyscy rozbiegają się w popłochu a on… przyjrzyjcie mu się uważnie zanim cokolwiek zrobi. Popatrzcie na jego twarz: buzia zastyga mu jak budyń, który stał długo na stole i wystygł. Usta zaciskają się tak, że zostaje tylko wąska kreska. A z oczu na dół, pum pum pum, spadają czarne krople.
Rozdział drugi: o nieszczęściu wynikającym z zapominaniu o tym jak ważny jest sen

Bołgacze (zwane też Bołganami lub czasami Bołgusami) zamieszkują gęstwiny leśne lub pustkowia skalne, najchętniej takie miejsca gdzie ulatnia się trujący gaz, który używają później do walki z swoimi wrogami. Ale ponieważ z natury są łagodne i płochliwe zazwyczaj unikają konfliktów i nigdy z własnej woli nie zaczynają walki. Używają gazu jedynie wtedy kiedy ktoś próbuje zająć ich legowisko – bo trzeba wiedzieć, że Bołdacze najbardziej na świecie lubią spać. Wiele nieszczęść, które przyczyniły się do złej renomy tego gatunku mogłoby się w ogóle nie wydarzyć gdyby ludzie zrozumieli, że przeszkadzanie komuś kto śpi zawsze kończy się tragedią. Ludzie myślą, że Bołgacze żywią się krwią a tymczasem ich największym przysmakiem jest mleczko roślinne i pewien rodzaj rzadkiego kwiatu, którego miąsz barwi im język na czerwono i czarno, co do złudzenia przypomina ślady zastygniętej krwi.

burza nad centrum handlowym

Wracam do wynajmowanego pokoju taksówką, nad Katowicami od kilku godzin przetacza się burza.

– To już chyba wiosna- zagaduje taksówkarz – jest młody, ziomkowaty, z trudem hamuje swoją spontaniczność za przesadną grzecznością – jakby się ubrał w niewygodne eleganckie ubranie a każdym ruchem zdradzał, że na co dzień śmiga w dresie i adiksach. – do klubu Energy? Plebiscytowa 4, to na pewno tam – sam sobie odpowiada. O a tu mijamy Silesie. – kiedy pytam co to chłopak prawie podskakuje na fotelu- Największe centrum handlowe w Europie! Nie była jeszcze Pani? Można cały dzień chodzić, łazić po sklepach, zjeść obiad, wszystko tam jest. Wziąć koleżankę i iść. – Wiec kolejny raz w swoim życiu muszę tłumaczyć, że nie lubię zakupów, przy tym chłopaku czuję się trochę głupio, niekobieco, bo wszystkie kobiety lubią zakupy. Przypominam sobie o Internecie, tego argumentu mogę użyć, tak lubię zakupy ale w internecie, bo nie trzeba chodzić po sklepach.

– Ja też trochę siedzę w internecie, lubię, ale niech Pani uważa,  żona kupiła bieliznę w necie, wszystko super pięknie na zdjęciu ale jak przyszła to dramat, chyba szyta na chinki. Ubrania, bieliznę to trzeba zamierzyć, sprawdzić jak leży. Weźmie pani koleżankę i idzie, można spędzić tam cały dzień i nawet tego nie zauważyć.

 

 

prognozy

Biorytm na dziś: humor bardzo dobry, zmienny.

tekno

Jak muzyka gra ci w środku?

Bo u mnie nakurwia techno. To pytanie-barometr kondycji psychicznej człowieka a wewnętrzny strumień dzwięku jest zupełnie niezależny od gustu i preferencji muzycznej.

Kiedy byłam w ciąży przestałam w swoich playlistach znajdować cokolwiek dla siebie. Wszystko było za szybkie i za głośne, dawał radę jedynie Makowicz i muzyka klasyczna ale najlepiej mi było w ciszy. Tak samo kiedy więcej medytowałam męczyła mnie głośność puszczanej przez wszystkich muzyki. A teraz na odwrót: im głośniej tym lepiej, im mocniej mogę odczuć dźwięki tym lepiej się z tym czuje, bo hałas w głowie miesza się z muzyką.

niogarinęcie x sto

Przeżyłam właśnie chwilę grozy: dzisiaj rano wyszłam z domu nie zamykając drzwi na klucz.

Czasami mi się tak zdarza, szczególnie kiedy, tak jak dzisiaj, bardzo się śpieszę i za nic nie mogę znaleźć zaginionego klucza. Nie zamykam drzwi ale w domu zostaje nasz groźno wyglądający pies, który gdy tylko ktoś kręci się pod naszymi drzwiami szczeka groźnie robiąc bardzo dobre złe wrażenie.

Wracam po kilku godzinach, wchodzę i nikt mnie nie wita, podchodzę bliżej a pies siedzi zamknięty w swojej klatce.
Głowa zaczyna pracować na pełnych obrotach, wypuszczam psa z klatki i pełna obaw sprawdzam kolejne pokoje a potem, dla pewności także szafy i miejsce pod łóżkiem. Nikogo nie ma, nic nie zginęło ale pies jakoś znalazł się w klatce.Nikt znajomy nie miał prawa tutaj dzisiaj być a Krzysiek jest przecież w Hadze. To pewnie jakiś świr- myślę i coraz mniej podaba mi się perspektywa pozostania tutaj  z dzieckiem na noc. Z obawą zaglądam do garnków. Może powinnam wyrzucić jedzenie? A co jak zostało zatrute i jakiś shizol czeka aż umrzemy zwijając się w bólach.
W tym czasie dzwonie do Krzyśka upewniając się czy pies sam mógłby się zamknąć na skobel w klatce i do Mamy czy przypadkiem do nas nie wpadła.
A chwilę później kiedy wykonam już wszystkie możliwe rozpaczliwe telefony przypominam sobie, że zamknęłam ją sama. Bo akurat skakała na Stasia i uznałam, że musi ochłonąć.

7 grudnia

Rok temu o tej porze leżałam na patologii ciąży z podpisanym wyrokiem-jutro będzie poród. Jeżeli nie uda się urodzić naturalnie będzie cesarskie cięcie. Mało kto ma tak komfortowe warunki, że wie z całą pewnością że akcja zacznie się następnego dnia. Jednak w moim przypadku okupione to było tygodniem starań i trzema nieudanymi próbami wywołania porodu. Byłam wymęczona, pokłuta w ręce, bo pękały mi żyły i trzeba było wymieniać węflon. Oglądałam Avatara, żeby choć trochę przestać się bać i w myślach przygotowywałam się na walkę. Wzorem szykujących się do maratonu biegaczy tego dnia zjadłam na obiad duża porcje makaronu. Kombinując, że węglowodany odłożą się w wątrobie w postaci glikenu, który będzie mógł uwolnić się podczas długotrwałego wysiłku.

Nie wiem czy to miało jakiś sens ale jedno jest pewne- nie ma jak przygotować się na poród. To tak jakby zastanawiać się co można zrobić kiedy wielka fala zalewa ląd i ciągnie cię w głąb morza.

Wielka niewiadoma, żywioł i doświadczenie śmierci.

A potem rodzi się taka miniaturka człowieka, zdziwiona i trochę przerażona wszystkim dokoła. I od tej pory zaczynasz mu towarzyszyć w doświadczeniu bólu istnienia. Połykanie, wydalanie, oddychanie-wszystko to sprawia początku sporą trudność. I jedyne co możesz zrobić to po prostu z nim być, czuwać i koić smutki.
A potem mija miesiąc za miesiącem, dziecko zaczyna czuć się pewniej i w końcu przychodzi taki szczęśliwy dzień kiedy cieszy się jak ktoś udaje małpę.

To jest właśnie prawdziwy cud!

*ten wpis miał ukazać się wczoraj ale zasnęłam zanim udało mi się to zrobić

wyznania Pocahontas

Prawdziwy ogień jest jedynym sposobem na rozgrzanie tego czegoś w środku co w mieście opada z sił i robi się zimną galaretą. I chociaż brzmi to jak wyznanie Pocahontas, na co dzień brakuje mi bardzo dwóch rzeczy: ognia i wiatru.

Wiatru z przyczyn praktycznych: nie ma nic przyjemniejszego niż zapach przewietrzonej na słońcu pościeli.

Inaczej wygląda przewietrzony pies i inaczej wyglądam ja po całym dniu na dworze. Dlatego codziennie biorę  pled, zabawki, dziecko w wózku i psa i idę udawać, że mamy wakacje. Rozkładam obozowisko w parku i staram się nie myśleć,co na co dzień wyprawiają tu psy. I obiecuje sobie, że niedługo gdzieś wyjedziemy.

uroda uroda uroda

W czasie ciąży, chociaż byłam skrzyżowaniem drożdżówki z preclem, czułam się wspaniale. Jeździłam na rowerze, wystawiałam na słońce okrągłe policzki i zbierałam od Czaji komplementy, że świetnie wyglądam i bardzo mu się podobam.

Po porodzie już po miesiącu czułam się dobrze ale teraz jak patrzę na zdjęcia nie mogę w to zupełnie uwierzyć: to nie możliwe, że nie widziałam tych dołów pod oczami, mętnego wzroku i potarganych włosów.

Dzisiaj jest pewnie tak samo. Na co dzień myślę, że jest spoko ale czasami, tak jak dzisiaj, przychodzi otrzeźwienie – patrzę w lustro i myślę„ o FAK,”

Inna sprawa to to, że przy dziecku wszyscy wyglądają staro i brzydko. To taka mądrość z amerykańskich filmów – dziewczyny lubią mieć brzydkie koleżanki, żeby wyglądać przy nich ładniej. A przy tej gładkiej, okrągłej buzi każda niedoskonałość i zmarszczka wygląda jeszcze gorzej, w dziwny sposób się uwydatnia.
A może po prostu to ten moment kiedy trzeba się do tego przyznać: mamy dziecko, jesteśmy starzy?

harmonogram

Do normalnych ludzi lepiej nie dzwonić przed 7, bo śpią.

Z tego samego powodu do kobiet w ciąży nie należy dzwonić później niż po 19.

A jak ma się małe dziecko nie odbiera się telefonów przez cały dzień. Kontakt z rzeczywistością łapie się dopiero późnym wieczorem i to tylko na dwie godziny.

tatry

Krzysiek pojechał w Tatry. Zawsze budzi to we mnie strach mimo, że staram się tak o tym nie myśleć.

Dzwoni do mnie z Krakowa:

–       Możesz się nie martwić, kupiłem plecak lawinowy z balonem.

–       Fajnie ale czy będziesz umiał z niego skorzystać?

–       To akurat amerykański system nawet małpa potrafi go użyć.

Tylko czy zabrał małpę? Zawsze można się o coś martwić.